Ezamel - 2008-03-10 20:40:40

Zima była ciężka. Marsz w śniegu mógłby być samobójstwem.
    Dla niektórych byłoby to zbawieniem.
   
    Śnieg sięgał kolan. Cała Twierdza Graniczna, od zniszczonych murów na zachodzie do baszt na wschodzie wydawała się opuszczona. Mężczyźni wrócili do domów.
    Nowej Jerozolimie potrzeba synów. Potrzeba ramion, które uniosą w przyszłości jeszcze wyżej i wyżej idee Ezamela.
    Tylko on i garstka strażników została na granicy między Nową Jerozolimą, a Imperium. Fenrir był zadowolony. Siedział w śniegu obok klęczącego Ezamela, który patrzył w niewzruszony ocean.
    Już niedługo, nim stopnieją śniegi, znów zetrą się giganci, których palcami będą tysiące mężów. Mężów, którzy nie powrócą już do domów, by oglądać narodziny swych potomków.
    -    My nie wrócimy, Fenrir. Nigdy. – mruknął Ezamel i owinął się szczelniej niedźwiedzim futrem. Wilk dyszał wesoło, puszczając z pyska kłęby pary. Było mu obojętne, czy wróci, czy też nie. Zależało mu na tym, by być przy swoim panu. Służył przeznaczeniu bardziej, niż jakikolwiek człowiek.
    -    Gdzie bohaterowie? Czy nie czas zbierać się już? Idzie odwilż. Ruszymy z pierwszym promieniem wiosennego słońca.
    Wciąż wierzył. Wciąż był idealistą. Służył „Ka” tak jak Fenrir służył Ezamelowi...

Nereida - 2008-03-10 21:08:27

Komnaty Zamku Granicznego przetłaczały ją swoim ogromem, najnormalniej w świecie kojarzyły jej sie z Mglistą Wieżą. Korytarze zdobione arrasami były tak łudząco podobne ze momentami miała warzenie ze zza rogu wyskoczy Lex i szarpnie ją za łokieć, że wpadnie na czarnobrodego i rozleje mu eliksir który ważył całą noc, że ukryje się za zbroją by nie spotkać się z matką. Jednak od wielu dni jej życie było jednakowe, snuła się korytarzami z dłońmi założonymi na okrągłym brzuchu. Od dawana z nikim nie rozmawiała, nawet Zehor przestał ja odwiedzać. Czasami tylko z wielkiego okna południowego skrzydła które zostało nietknięte obserwowała Ezamela. Na karminowe usta spływał delikatny uśmiech, szukała w pamięci dni kiedy spotkali sie po raz pierwszy.

Ezamel - 2008-03-10 21:38:50

„Gdzie sztandar błogosławiony ręką Nereidy?” zapytał sam siebie. Kolana go już bolały, więc wstał. Otrzepał niedźwiedzią skórę ze śniegu i założył włosy do tyłu. Miał czerwone policzki od mrozu. Spojrzał jeszcze raz na ocean rozciągający się daleko pod nim i ruszył do twierdzy. Mijał miejsce, gdzie wcześniej starły się dwie wielkie armie, gdzie o zwycięstwie zadecydowała nie technika Krasnoludów, lecz akcja Nereidy.
    Tutaj udowodniono, że wiara może obalić to, co niezniszczalne...
    Pamiętał jak przebijał się przez gęsty dym, pamiętał ostatnią salwę armat krasnoludów, która przeleciała mu nad głową... pamiętał, jak pierwszy przeszedł przez wyrwę i rzucił się na skłębione tłumy nieprzyjaciela.
    Sztandar był za nim... zawsze za nim...
   
    Obejrzał się. Fenrir człapał za jego plecami, widocznie znudzony brakiem zajęć. Przytył, i to sporo. To dobrze. Niebawem przyjdzie mu chudnąć...
    Ezamel wkroczył do twierdzy, mijając grupę strażników grzejących się przy ognisku. Nie lubił zamków, wolał namioty rozbite pod murami wrogiej twierdzy...
    Wszedł do swojej komnaty. Było pusto... i zimno. Nie ściągając skóry ruszył korytarzem. Ciężkie, podkute buty uderzały o kamienną posadzkę, tarcza dzwoniła o napierśnik i naramienniki, miecz obijał się żelazne nagolenice... Zamek wydawał się całkiem pusty, a dźwięki przynoszone przez Ezamela mąciły atmosferę, jakby był intruzem.
    Natrafił na nią przy oknie. Patrzyła na wschód...
    -    Już niedługo. – zaczął cicho Ezamel, spuszczając głowę. Stał dwa kroki za nią. – Jesteś gotowa? – sam nie wiedział, czy pyta o wojnę, czy o potomka...

Nereida - 2008-03-10 21:51:20

Ostatnio rozmawiali tylko "służbowo" jednak przestało jej to przeszkadzać. Nauczyła się go kochać , milczącego i nieobecnego. Słyszała jego ciężkie kroki z daleka jednak nie drgnęła.
-Nigdy nie będę gotowa.
Sama nie wiedziała czy mówi o walce czy macierzyństwie. Z ta różnica że walkę miała opanowaną, wiedziała jak się zachować, jak obronić siebie i to co jest priorytetem. Z macierzyństwem było jak z jej uczuciami, nie wiedziała co może stać się za godzinę, Ezamel był dla niej białą kartą, nie wiedziała co się z nimi stało. A może i wiedziała, wojna i priorytety. Jej i jego wydumane ambicje, tak różne ale sprowadzające się do tego samego punktu, wygranej za wszelka cenę, oni oboje wszak nie byli skłonni do poświęceń.
-jesteś bitwą moją nieskończoną w której ciągle o przyczółek walczę...

Ezamel - 2008-03-11 19:43:58

-    Rozumiem... – powiedział wyraźnie. Zgarbił się. Wiedział, że zawodzi ją cały czas, wiedział, że unieszczęśliwia ją swoim zimnym słowem i nastawieniem. Chciałby ją dotknąć, tak, jak kiedyś. Nie wyuczonym gestem, lecz czułym i spontanicznym dotykiem. Jej słowa biły i chłostały go po sercu, lecz nie dawał tego po sobie poznać. Poza tym, że czasami się garbił... Ale przecież był zmęczony, prawda?..
    -    Chciałbym powoli zbierać siły. Wyślę rozkazy do naszej pięćdziesiątki w forcie. Zbiorą wojska i ruszymy dalej, gdy skończy się już zima... – Ezamel nie powiedział „gdy urodzi się Izaak”, nie! „Gdy skończy się zima”... a to było jednoznaczne, do tego czasu musiał się urodzić. Chciałby ją przytulić, pocałować jej brzuch, poczuć ruchy dziedzica Durandala, lecz... nie potrafił. – Ruszymy wybrzeżem na wschód. Potem, jeśli starczy nam wojsk, ruszymy dalej dwiema falami, jedna dalej linią oceanu, druga na północ. – westchnął a po chwili pauzy dodał - Ja też nie jestem gotowy. – zapatrzył się w okno. Fenrir siedział przy jego prawej nodze.

Nereida - 2008-03-11 21:39:19

-Oczywiście jak sobie życzysz. Kiedy będziesz wysyłał gońca przyślij go do mnie chcę kilka rzeczy z ...
Urwała. Słowo dom nie przeszło jej przez gardło. Od wielu dni nie miała domu, była zagubiona gdzieś w ciasnej przestrzeni.
-Z fortu.
Głos Nereidy był chłodny i tylko wprawione ucho dosłyszało by w nim odrobinę zawodu, gorycz i niepewność jutra. Nienawidziła się takiej, rozstrojona, niepewna, jakby była dzikim zwierzęciem zamkniętym w potrzasku. Od wielu nocy zastanawiała się jak było by gdyby wtedy nie spotkała go w tej oberży. Jak potoczyło by sie życie. Objęła się ramionami, mimo że zachodzące promienie słońca wpadały przez wielkie okno, poczuła chłodny powiew na plecach. Obróciła sie lekko i wymijając go bez słowa ruszyła przed siebie. Łypnęła tylko smutno na wilka który zdawał sie nie pamiętać czasów kiedy prowadził swojego pana przez labirynt korytarzy do jej komnaty. Ich drogi powoli sie rozchodziły mimo wszystkiego co ona czuła.

Ezamel - 2008-03-12 19:24:55

-    Jeszcze tylko jakiś czas... – odrzekł Ezamel, znowu nie dając jasno do zrozumienia, czy mówi o wojnie, czy o kryzysie ich związku. W sumie... niewiele się to różniło i było od siebie zależne. W każdym razie spojrzał jej w oczy, jakby chciał coś obiecać, dać trochę sił.
    -    Idę zatem spisać rozkazy... – oznajmił, odwrócił się i ruszył powoli. Za nim dreptał Fenrir, oglądając się za Nereidą.

Nereida - 2008-03-17 19:32:52

Białowłosa wampirzyca siedziała na wysokim bujanym fotelu z dłońmi założonymi na brzuchu. Macierzyństwo ją przerażało jednak nigdy nie czuła sie lepiej. Ciąża przebiegała dobrze bez żadnych zakłóceń tylko w samotności ale przestało ją to obchodzić. Czarna wiktoriańska suknia rozkładała się kaskadą u jej stup, tak naprawdę nie mieściła sie w zbroje. Kiedy zapatrzona w zachód tak błądziła myślami po odległych krainach i najciemniejszych zakamarkach swojego ja zepchniętych na samo dno serca, drzwi otworzyły sie. Wszedł przez nie młody mężczyzna i pokłonił sie nisko.
-Witaj Nereido. Zwą mnie Ivar. Ezamel posłał mnie do Ciebie. jestem do twojej dyspozycji.
Nereida nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem. Mącił jej samotność do której przywykła.
-Kiedy zdasz rozkazy w forcie, pojedziesz na dworek. Przywieziesz mi stamtąd kufer stojący  pod oknem w mojej sypialni...
" W mojej sypialni, bo naszej sypialni już nie ma"
-... zabierz również wszystkie księgi i medykamenty z regałów. To wszystko.
Machnęła dłonią od niechcenia. Mąż wyglądał jakby chciał coś powiedzieć ale skinął zniechęcony jej ignorującym wszystko stylem bycia i zniknął w korytarzy za drzwiami. Przez szparę jaka pozostawił wślizgnął się Potem i wskoczył jej na kolana.

Ezamel - 2008-03-17 19:52:52

Ezamel niezmiennie siedział w swoim ulubionym miejscu. Zaspy były dość wysokie, żeby zakryć siedzącego mężczyznę wpatrującego się ocean. Długo nie padał śnieg, więc została za nim ścieżka wiodąca do twierdzy.
    Fenrir siedział obok. Gdyby potrafił, pewnie paliłby papierosa razem ze swoim panem.
    -    Nie brakuje ci twojej wilczycy?
    Wilk siedział niewzruszony.
    -    A małych?
    Zwierzak spuścił głowę i położył się na śniegu.
    -    Pójdziemy do piekła. – stwierdził bez emocji Ezamel i wpatrzył się w dym. W nieruchomy, mroźnym powietrzu tworzył mistyczne kształty. Lecz wilkołak nie znał się na nich. Po prostu dym...
    -    Leć po Zheora... Niech tu przyjdzie.

Nereida - 2008-03-17 20:19:14

Kiedy słońce zniknęło za linią horyzontu i pozostawiło na niebie złotawo różową łunę wampirzyca wstała i otworzyła drewnianą szafę na drzwiach której  była płaskorzeźba. Chwile badała palcami ich fakturę która znała na pamięć, by po chwili wyjąć z niej karminowy płaszcz. Zarzuciła go na plecy, Potem spojrzał na nią błagalnym spojrzeniem jakby próbując ja przekonać że nie powinna.
-Potemie jestem tylko ziarenkiem piasku które za długo stało w miejscu. Tak trzeba.
Powoli nie spieszać się nigdzie wyszła z warowni, czuła na sobie spojrzenia żołnierzy. Miała ochotę im dokopać.
Pierwszego lepszego zapytała gdzie znajdzie Ezamela. pokierowali ją na klif.

Ezamel - 2008-03-18 07:28:01

Gdy był już sam wstał i podszedł na krawędź klifu. Palce jego butów wystawały nad przepaścią. Nie wiedział, czy stoi na skale, czy też na zbitym śniegu. Dla niego nie miało to większego znaczenia.
    Ocean był już czarny. Wielkie pole smoły, jakby ciągnące się aż za horyzont dół piekła, dziura której władcą był szatan.
    -    Cóż mi da wojna, choćby i zwycięska? Świat zawsze będzie walczył. Gdy umrę w końcu, nastaną nowe konflikty, a to, co zbuduję, zniszczą ludzie podobni do mnie, tak, jak ja niszczę budowane wiekami Imperium. Wojna nigdy się nie zmienia....
    Dał krok do tyłu i runął na kolana. Przez moment żałował, że to skała, a nie śnieg. Ziemia zadudniła pod uderzeniem żelaznych nagolenic. Ezamel wyciągnął rękę w stronę oceanu, jakby chciał coś z niego wyciągnąć.
    -    Zabij! – krzyknął. Głowa opadła mu na piersi, a włosy zasłoniły twarz.

Nereida - 2008-03-20 20:26:17

Karmazynowy płaszcz furkotał na wietrze, białe włosy wampirzycy zlewały się z bielą jaką otoczony był swiat. Grube patki śniegu wirowały w koło, w nocy będzie padać. Długa chwile przyglądała się scenie która odegrała sie na jej oczach.
-Ezamel
Odezwała sie raczej chłodno, choć ktoś kto znał wampirzyce wyczuł by nutę obawy o mężczyznę.
-wyjeżdżam.
Oświadczyła bez pardonu.

Ezamel - 2008-03-20 20:32:52

Ezamel usiadł.
    -    Wysłałaś posłańca po rzeczy z fortu i po prostu jedziesz?..
    Przejechał palcem po śniegu. Po chwili milczenia rzekł:
    -    Nie rób mi tego teraz...
    Za ich plecami pojawił się Zheor razem z Fenrirem. Stali dość daleko, żeby rozmowa zlewała się z górskim wiatrem.

Nereida - 2008-03-20 20:39:23

"nie rób mi tego teraz..."
Jego słowa naprawdę ją rozbawiły. Zaśmiała się tylko jakoś tak bez cienia radości.
-Ty mi to robisz odkąd zdobyłeś twierdze.
Powiedziała gorzko. Nie rozmawiali prawie w ogóle sypiali osobno, byli dla siebie niczym para obcych ludzi.

Ezamel - 2008-03-20 20:52:21

Ezamel nie wstawał. Nadal ciągnął palcem po śniegu, kreśląc jakieś wzory.
    -    Widzę ich twarze. Gdy tylko zamykam oczy widzę ich wszystkich. Kaina... Eleen... Marie... Sten... Astinos... Sid... – podniósł dłoń ze śniegu i zacisnął w pięść. – I setki, które leżały pode mną, gdy wracałem do fortu.
    Westchnął i wstał.
    -    Ale to mnie nie usprawiedliwia. Zostań... Proszę... – spuścił głowę, bojąc się na nią spojrzeć. – Nadal cię kocham...

Nereida - 2008-03-20 21:01:00

-Oczywiście ja Ciebie też. I chyba dlatego odchodzę. Nic nie boli tak bardzo jak życie wiesz...
Odpowiedziała i obróciła się na piecie. Nie liczyła że ktokolwiek będzie ją zatrzymywał, czy zauważy jej brak. A na pewno nie Wódz to nie był ten typ mężczyzny który poświęcał cokolwiek w imię czegoś co nie jest ideą jego utopijnego widzimisię. Nie odeszła jednak stała i patrzyła smutnym wzrokiem na Fenrira i Zehora patrzyła i nie widziała. Maleńkie perliste łzy płynęły po jej alabastrowym policzku.

Ezamel - 2008-03-20 21:11:47

Dał dwa kroki naprzód, tak, że znalazł się centymetr od Nereidy. Czuł jej zapach, lecz bał się ją dotknąć.
    -    Zostań ze mną. – mruknął cicho, jakby przez łzy. – Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek pod Lagradavis?.. Wierzysz, że będziemy znowu tak szczęśliwi, jak wtedy?.. Dajmy sobie szansę, w imię życia, które jest w tobie.

Nereida - 2008-03-20 21:21:30

Otarła niedbałym ruchem reki oczy. "Nie okazuj słabości, jesteś zrodzona do wyższych celów niż uczucia... uczucia są oznaką słabości". Słowa nauczyciela fechtunku przeszyły jej umysł.
- czy ty sam w to wierzysz?
Uniosła lekko brodę, nie chciała wyglądać jak ofiara.
- czy to wszystko ma jakikolwiek sens?
Chciała żeby ja objął, żeby to kolejny raz nie kończyło się na pustej obietnicy, na słowach które nic nie znaczą. Nereida była perfekcjonistką  w jej świecie główną rolę odgrywały detale które łączyły się w jedną spójną całość. Nie drgnęła, czekała z podjęciem decyzji na ten jeden gest który był w stanie przesądzić o wyniku batalii którą toczyła sama ze sobą.

Ezamel - 2008-03-20 21:26:57

-    Wierzę... – powiedział twardo. Podniósł ręce, na początku wstydliwie, nieśmiało, bojąc się odtrącenia. Nie widząc jednak oznak do strachu, położył jej jedną swoją dłoń na łopatce, drugą na brzuchu i przytulił ją. Poczuł jej ciepło, oddech i bicie serca. Żałował, że miał na sobie kirys... – Wierzę, że bogowie będą zazdrościć nam naszego szczęścia...

Nereida - 2008-03-20 21:36:57

Rozpłakała się niczym małe nieporadne dziecko.
-nie mam siły walczyć z każdym rycerzem i z każdym wschodem słońca o chwile twojej uwagi. Po prostu nie mam siły rozumiesz?!
Zacisnęła zęby i położyła swoją drłoń na jego dłoni która dotykała jej brzucha.

Ezamel - 2008-03-20 21:42:58

-    Już nigdy nie będziesz musiała... – przytulił ją jeszcze mocniej. Złapał jej dłoń pewniej i sam też nie szczędził łez. Zheor patrzył z daleka na parę, która całe życie stała pewnie na nogach, nigdy nie okazując słabości, bezwzględnie dążąc do celu... A teraz? Płaczą nad swoją miłością, która pragnie rozkwitnąć na nieurodzajnych ziemiach.
    -    Wróć do mojej komnaty... Tym razem nie będę już spał na klifach...

Nereida - 2008-03-20 21:51:43

Przywarła do niego całym ciałem.
-Czy ta obietnica będzie kolejną ?
Obróciła sie w jego objęciach i schowała głowę w zagłębienie miedzy barkiem a szyją. Milczała dłuższa chwilę.
-Nie znoszę spać sama, nie znoszę jeść sama, nie znoszę mówić sama do siebie. Co sie z nami stało?
Chlipała mu w ramie. Zostanie ale na jak długo?
-zimno mi..
wyszeptała.

Ezamel - 2008-03-20 21:55:00

-    To nie obietnica. To przysięga. I zostanie dotrzymana. – zanurzył nos w jej włosach. – Może musieliśmy zobaczyć, jak nam siebie brak.
    W tym momencie podbiegł do nich Fenrir. Za nim nieśmiało podążył Zheor, jakby czekając na zaproszenie.

Nereida - 2008-03-20 21:59:06

Kiedy poczuła koło nóg wilka odsunęła sie lekko i wytarła wierzchem dłoni nos.
-Powinniśmy skończyć te ckliwości... wyglądamy jak dwie łajzy.
Wytarła mu łzę cieknącą po policzku i cmoknęła weń.
-każda łza jest święta każda miłość pierwsza...
Szepnęła nim podszedł Drow. Wyprostowała się dumnie w jego objęciach nie zamierzała z nich rezygnować nawet na moment.

Ezamel - 2008-03-20 22:08:01

-    Panie, wiem, że zapewne nie chcesz ze mną mówić, ale Fenrir nie dawał mi spokoju. – Zheor, siląc się na obojętność, stanął przed nimi. – Korzystając jednak z okazji chcę cię uprzedzić, że wojsko, jakie chcesz zebrać jest za małe.
    -    Jest idealne. Wzywałem cię, dlatego wysłałem wilka. – Fenrir warknął zadowolony z wykonanego zadania.     - Zbierz Awangardę i przywołaj dzikie elfy. Niech wezmą zapasy i broń.
    -    Kiedy? – drow mówił powoli, przerażająco monotonnie i obojętnie.
    -    W tym miesiącu.
    -    Doskonale. Bywaj. – Zheor odwrócił się wrócił drogą, którą przyszedł.
    -    Myślisz, że mam czekać na kontrę, czy sam ruszyć? – zapytał Nereidy.

Nereida - 2008-03-20 22:11:41

Skinęła uprzejmie Zehorowi i przyglądała mu się prze chwilę.
-on jest zadziwiający.
Powiedziała raczej do siebie. Kiedy zapytał ją o zdanie uśmiechnęła się lekko, nie robił tego juz dawno.
-Ruszyć. Kontra będzie zbyt oczywista.

Ezamel - 2008-03-20 22:18:05

Mrugnął nieco zaskoczony natychmiastową decyzją.
    -    Fakt... czekanie na atak, potem wymarsz na przygotowanego przeciwnika... Ale jeśli powiesz mi, że dwadzieścia tysięcy prowadzone za twoim sztandarem to za mało jak na nieskończone siły Imperium, to będzie niezdrowy realizm. W każdym razie ufam, że krasnoludy spełnią swoją rolę. Tylko nie mam zdania o dzikich elfach z północy.

Nereida - 2008-03-20 22:21:26

Oparła głowę o jego ramie, mimo wszystko był od niej wyższy.
-Dwadzieścia tysięcy to dobra liczba... wystarczy. Elfy wybierz się do nich. Nie znasz chyba ich wodza zbyt dobrze. Pora ich sobie zbratać do końca.

Ezamel - 2008-03-20 22:24:51

Poczuł jej policzek obok swojego.
    -    Przyjdą sami, gdy Zheor ich wezwie... No chyba, że ich wystrzelają. Nie lubią nas. Chcą tylko upadku Imperium, ich nienawidzą, więc pewnie są w stanie zaakceptować nas jako sojuszników. Powiedz mi tylko, czy twoje dziesięć tysięcy wampirów ruszy ze mną, tworząc połowę armii?

Nereida - 2008-03-20 22:28:44

-czy nie warto zawrzeć sojusz i przekonać ich do siebie? Pomyśl o tym.
Kiedy zapytał ją o wampiry, zastanowiła sie czy chodzi o wojnę i armie czy o nią i ich uczucia, jednak szybko odrzuciła tę myśl.
-Ślubowali dziedzicowi trony Mglistej Wierzy.
Odpowiedziała.
-Teraz wszytko zależy od Ciebie.

Ezamel - 2008-03-20 22:34:52

-    Najbardziej boję się dzieci natchnionych myślą Imperatora... Jak ruszą na nas i jak wgnieciemy je w ziemię. Co do elfów – na pewno muszę z nimi ustalić, że po wojnie tereny, które zajmują i które im zabrano – będą tylko ich, lecz nic więcej. – spojrzał na nią. – A więc poprowadzę ich po raz kolejny w bój, którego nie można wygrać... Póki co... wracamy do zamku?

Nereida - 2008-03-20 22:39:25

-Oni pójdą za tobą jeśli i ja to zrobię.
Powiedziała cicho i pozwoliła zaprowadzić się do warowni. czuła jak każdy z tych zasranych żołnierzyków omiata ją spojrzeniem jakby była co najmniej nie na miejscu. Do tero rozbolała ja głowa, taka ilość zimnego powietrza przysporzyła jej lekkich zawrotów.
-Źle sie czuje.

Ezamel - 2008-03-20 22:42:44

Zaprowadził ją do swojej komnaty i posadził na łóżku.
-    Zrobię ci coś ciepłego do picia. – mruknął i zniknął za firaną w kuchni. Wrzucił parę drewek do kuchenki i położył nań czajnik z wodą. – Chcesz czegoś jeszcze? – zapytał z kuchni. Dał Fenrirowi w zęby swój płaszcz z niedźwiedziej skóry. Wilk zaciągnął go do Nereidy.

Nereida - 2008-03-20 22:47:04

-Tak żebyś wreszcie był obok kiedy budzę sie rano.
Mruknęła i pogłaskała wilka który położył jej cześć płaszcza na kolanach. Położyła sie na szerokim łóżku i zwinęła w kłębek, dziecko w jej łonie poruszyło sie niespokojnie. Dłońmi trzymała sie za brzuch i cierpliwie czekała.

Ezamel - 2008-03-20 22:52:46

Podał jej herbatę i zrzucił z siebie całe żelastwo. Fenrir położył się w kuchni obok kuchenki. Ezamel wrzucił jeszcze coś do pieca w pokoju i położył się za plecami Nereidy, wtulając w nią i trzymając rękę na jej brzuchu...

Nereida - 2008-03-26 21:57:14

Nereida obudziła się wcześnie, nie przywykła do tego że ktoś śpi obok, a może odwykła. Delikatnie by nie obudzić nikogo podniosła się z łóżka i nie chcący nastąpiła na ucho wilka śpiącego dzielnie i heroicznie obok łózka. Fenrir zawył przeciągle a wampirzyca uciszała go kładąc mu palec na pysku.
-Przepraszam przyjacielu... to nie chcący...
Zaspany Potemek podniósł głowę i zaszczycił ją pogardliwym spojrzeniem które zdawało sie mówić " Kobieto czyś ty postradała zmysły? Jest środek nocy" Po czym ułożył się wygodnie i już po chwili jego futerko falowało w rytm spokojnego oddechu.

Ezamel - 2008-03-26 22:04:58

Ezamel przeciągnął się obudzony głosem wilka. Wstał i na powitanie ucałował Nereidę w policzek. Podszedł do okna i otworzył je. Do środka wleciało mroźne, ostre powietrze.
    Z papierosem w ustach zaczął zakładać na siebie zbroję. Wilk w tym czasie poszedł do kuchni i coś hałasował.
    -    Nie zjedz wszystkiego... – mruknął wilkołak, wstawił skręta w popielniczkę i ochlapał sobie twarz.

Nereida - 2008-03-26 22:06:57

Uśmiechnęła sie na ten gest i przyglądała sie kiedy mył twarz.
-Nadal się rozpychasz.
Zażartowała lekko.
-napijesz się czegoś?
Zimne powierzę malowało na jej bladej twarzy rumieniec.

Ezamel - 2008-03-26 22:16:12

-    Jest woda i rozwodnione wino. – zaśmiał się Ezamel. – Może znajdziesz herbatę. Jeśli tak, to z chęcią się napiję.
    Rozległo się nagle pukanie do drzwi. W progu stanął Zheor, a na jego twarzy przez sekundę malowało się zaskoczenie na widok Nereidy. Gdy przyjął fakt jej obecności do siebie ukłonił się jej głęboko i zwrócił do Ezamela.
    -    Wyruszamy za dziesięć minut. Jakieś dodatkowe wskazówki? – zapytał jednotonowym głosem.
    -    Przyprowadź go tutaj. Nic więcej. – odrzekł wilkołak. Wytarł twarz i zaczął zakładać naramienniki.

Nereida - 2008-03-26 22:20:24

Oddała pokłon Drow, rozbawiła ja na swój sposób jego konsternacja. Pewnie przez ostatnie miesiące właził do sypialni Ezamela jak do burdelu. Nic dziwnego. Kiedy drzwi zamknęły sie za Zehorem powiodła pytające spojrzenie w stronę kochanka.
-Kogo?
Na wzmiankę o herbacie uśmiechnęła sie tylko, przecież miała jej mnóstwo  po drugiej stronie zamku.

Ezamel - 2008-03-26 22:24:09

-    Estela, władcę Dzikich Elfów. – odpowiedział Zheor. Ezamel wzruszył ramionami.
    -    Boję się sojuszników, którzy nas nienawidzą.
    Drow mrugnął niespokojnie. Fenrir wyszedł z kuchni w pysku mając kawał czerstwego chleba.

Nereida - 2008-03-26 22:30:18

-Zmień to? Potrafisz.
Zapewniła obu. Pogłaskała Fenrira, potem spał w najlepsze wiec postanowiła go nie ruszać.
-zaraz wrócę.
Poinformowała obu i wyszła z komnaty. Powoli przemierzała korytarze warowni prowadzące do skrzydła w którym mieściła się jej komnata. Rzuciła płaszcz na łoże i otworzyła szufladę wielkiej komody. Wyjęła z niej blaszane pudełko w którym trzymała herbatę i rozejrzała się za sporą skrzynka w której miała trochę jedzenia.

Ezamel - 2008-03-26 22:38:19

-    Dobrze. – powiedział do Nereidy. Wziął w dłonie hełm i obejrzał go dokładnie, szukając jakiegoś zanieczyszczenia, czy też zalążków rdzy.
    -    Może potrafię... Jeśli nie zabiją mojej Awangardy, wszystko powinno pójść z górki.
    -    Więc może powinienem zabrać ze sobą tylko jej połowę? – zapytał Zheor.
    Ezamel zaśmiał się szczerze i odparł.
    -    Powinieneś zapytać, czy może ty zostaniesz. – postawił hełm na półce i zaczął oglądać kirys.
    -    Sam powiedziałeś, że mam ich poprowadzić. Więc jak mógłbym to zrobić zostając w twierdzy? – Zheor zdobył się na uniesienie jednej brwi.

Nereida - 2008-04-08 20:32:56

Dni mijały niepostrzeżenie, rozmywały się i znikały niczym płatki śniegu topniejące z każdą minutą. Nereida częściej uczestniczyła w naradach i przechadzała sie po obozie żołnierzy z założonymi na brzuchu rekami. Z Ezamelem bywała częściej, troszczył sie o nią jednak były momenty kiedy stał obok i ściekając jej dłoń odpływał wtulony w myśli.
Nie rozmawiali na ten temat jeszcze było na to za wcześnie, lada dzień w zasadzie spodziewali sie przywódcy elfów.
Czerwony płaszcz pojawiał sie i znikał wśród drzew, łomotał sie i szarpał. Nereida potrzebowała ruchu, trzech stworzonych z gliny przeciwników z dużą precyzją zadawało ciosy które wampirzyca odbijała. Obrona kontra atak. Czuła jak jej policzki różowieją od smagnięć chłodnego jeszcze wiatru.

Ezamel - 2008-04-08 20:43:51

Ezamel martwił się skrycie o Zheora i całą Awangardę, lecz wiedział, że tylko oni mogą ruszyć na tak ważną misję. Bo kto, jeśli nie oni, sprostaliby stukrotnie liczniejszym kompaniom, labiryntom lasów, czy niespodziewanym pułapkom?
    Mimo wszystko – martwił się szczerze i sprawa ta spędzała mu często sen z powiek, dość już ciężkich od świadomości tysięcy ochotników napływających z południa. Nie dość, że zjawiali się bez rozkazu, do nie dochodziło do nich, że większość z nich po prostu zostanie w twierdzy, czekając na wezwanie.
    Zbrojownie twierdzy były pełne, zaś kuźnie pracowały całe noce ostrząc i naprawiając oręż. Stosy mieczy, tarcz i włóczni piętrzyły się dookoła, setki wielkich wozów z zaopatrzeniem powoli sunęło przez ubity śnieg.
    Zima odchodziła. Było ledwie kilka stopni mrozu; podobnie było z przygotowaniami do wymarszu – bliskie zeru.
   
    Jeszcze przed zmrokiem, gdy Ezamel błądził z Fenrirem między drzewami, odezwały się stłumione, dalekie huki armat i muszkietów.
    Wilkołak niemal poczuł woń prochu i dym gryzący w oczy. Był jednak spokojny.

Nereida - 2008-04-08 20:50:17

Szczek oręża był dość głośny nereida upadła na plecy i przejechała nimi po zmarzniętej jeszcze ziemi. Gliniane postacie zniknęły rozmyślając się i scalając z podłożem. Nereida leżała a okolice wypełnił radosny śmiech.
-zaniedbałaś się strażniku...

Ezamel - 2008-04-08 20:54:48

Gdy do jego uszu doszedł jeszcze śmiech Nereidy, ożywił się. Fenrir warknął wesoło i popędził między drzewami. Idąc jego śladem, Ezamel znalazł wampirzycę podnoszącą się z ziemi.
    -    Słyszałem, że przybyły do nas krasnoludy z północy. – powiedział na wstępie, uśmiechając się szeroko. Fenrir podbiegł do niej i dotykał ją mokrym nosem. – Idziesz ze mną ich przywitać?

Nereida - 2008-04-08 21:08:51

Pogłaskała Fenrira po pysku i pocałowała go w mokry nos który zazwyczaj był zwiastunem zcegos dobrego. Podniosła się i pocałował Ezamella w usta ubawiona całym treningiem.
-Chetnie tylko się przebiorę nie godzi sie przyjmować gości  w ubłoconym ubraniu.

Ezamel - 2008-04-08 21:17:41

-    Myślę, że oni wolą ubłocone ubrania bardziej, niż balowe suknie, ale skoro będziesz się czuła lepiej, to w porządku. – Ezamel drgnął niespokojny – Jutro, lub pojutrze wróci Awangarda, zapewne niedługo przyjdzie delegacja goblinów i jaszczuroludzi. Nie wiem, co mam zrobić z tłumem niewyszkolonych, lecz żądnych walki nowicjuszy? Nie puszczą mnie bez przynajmniej połowy z nich... ale ja wiem, że masa bez doświadczenia nie wróci już do domów. Czas na treningi będzie po rozpoczęciu kampanii, gdy będę potrzebował ludzi do zajmowania terenów.
    Rozejrzał się po drzewach.
    -    Przepraszam, chciałem się tylko wygadać. – uśmiechnął się usprawiedliwiająco i zapytał krótko – Idziemy?

Nereida - 2008-04-08 21:21:43

-A co powiesz na błyskawiczne szkolenie? dano nie szkoliłam rekrutów. Kilka dni wystarczy żeby wpoić im zasady jakimi rządzi sie świat wojny.
Uśmiechnęła sie lekko i przypięła miecz do pleców. Ciężarna z oburęcznym mieczem na plecach, to wygląda jak kiepski żart.
-oczywiście ze idziemy

Ezamel - 2008-04-08 21:26:07

Ezamel uśmiechnął się.
    -    Kilka dni to za mało, ale sądzę, że mamy nawet kilka tygodni. Przede wszystkim chodzi mi o to, że nie będę miał możliwości wyżywienia nas wszystkich, gdy znajdziemy się już za daleko od Twierdzy Granicznej. Jeśli udałoby się wyszkolić żołnierzy, czy masz jakiś sposób, żeby potem wyżywić dodatkowe... – zastanowił się chwilę i kontynuował ciszej – powiedzmy... trzydzieści tysięcy?
    Ruszyli powoli w stronę twierdzy.

Nereida - 2008-04-08 21:29:54

-trzydzieści tysięcy?
zastanowiła się dłuższą chwilę.
-To sporo, jesteś w stanie zaaranżować mi tu pracownie laboratoryjną? Sprobuję coś wymyślić.
W jej głowie tlił sie pewien pomysł, był tak absurdalny i może dlatego podjęła się próby. Już niemal dochodzili do warowni.

Ezamel - 2008-04-08 21:34:37

Usta Ezamela zrobiły się na chwilę wąskie. Przeczesał w myślach wszystkie komnaty Twierdzy Granicznej. Teraz wszystko było już pozajmowane, lub przygotowane na przyjazd dowódców.
    -    Jest jedna sala. Duża. Zheor mówił, że coś tam robiono z ludźmi, żeby stworzyć z nich Inkwizytorów. Wiesz, te wielkie kupy mięśni... Nie wiem, ile w tym prawdy, w każdym razie możesz tam zajrzeć, wszystko zostało, jak było. Zabrano tylko tych pseudonaukowców i rozstrzelano. Zostały tylko notatki... Zaprowadzić cię?

Nereida - 2008-04-08 21:38:22

-Jutro, dziś mamy gości.
Kiedy doszli okazało się ze Krasnoludy już na nich czekają. Nereida pokłoniła sie nisko i zniknęła w labiryncie korytarzy by wrócić niebawem wyglądając jak na kobietę wodza przystało. Wieczerza przeciągała sie w nieskończoność, zmęczona zasnęła na ramieniu Ezamela.

Ezamel - 2008-04-09 18:27:58

Zaniósł Nereidę do komnaty, sam zaś niemal do rana rozmawiał z Gor`Khanem na korytarzu przed sypialnią.

    -    Posiadamy nowe uzbrojenie – chwalił się z nieukrywaną dumą krasnolud – Dziesięć pełnych kompanii uzbrojonych w małe działka o potężnej sile. – na dowód pokazał swój wielki plecak z doczepionym do niego długą, smukłą armatką umieszczoną na skomplikowanej konstrukcji, zdaje się mającej zniwelować odrzut spowodowany wystrzałem, a także sprawić, by broń była bardziej poręczna. Plecak zaś pełen był prowiantu i innych podstawowych rzeczy. Na pasie miał torby (sięgające kolan) wypełnione prochem, kulami, pociskami, na plecach miał jeszcze obosieczny topór, niewielką (lecz wystarczającą dla niewysokiego krasnoluda) tarczę. Dodając jeszcze kolczugę, niepełną płytówkę, hełm i okute buty – Ezamel miał pod sztandarem najcięższą i najlepiej uzbrojoną piechotę świata.
    Gor`Khan rozwodził się na temat nowego uzbrojenia i postępu technicznego, ubolewał nad brakiem handlu z północą (brakowało przede wszystkim pożywienia innego niż krasnoludzkie suchary), a także dyskutował o drugim froncie.
    -    Nie możemy wam zapewnić pełnego bezpieczeństwa, gdy ruszycie wzdłuż wybrzeży. – mówił Gor`Khan – Jedyne, czego możesz być pewny, to szańce w górach chroniących Nową Jerozolimę. Jeśli chciałbyś mieć pewność flank podczas kampanii, musisz utworzyć armię, która ruszy środkiem, między naszymi wojskami.
    -    A któż ich poprowadzi? – wzruszył ramionami Ezamel – Potrzebuję wszystkich bohaterów począwszy od Nereidy a kończąc na Morthredzie, przy mnie. Ty nie rozdwoisz się, a ja nie zaufam żadnemu z pomniejszych dowódców, których nie potrzebuję.
    -    Może zaufaj dzikim elfom? – rzucił Gor`Khan i zaśmiał się natychmiast – To był żart.
    -    Dzikie elfy to za mało. Gdyby je wesprzeć ochotnikami byłoby dość, żeby przyjąć bitwę. Ale wciąż nie ma dowódcy... Estel jest w moich oczach nieprzewidywalny.
    -    A Zheor? On wprawdzie nie jest wybitnym strategiem, lecz nawet ja darzę go pełnym zaufaniem.
    -    Nie. On jest moją prawą ręką, a bez ręki nie mogę walczyć. Przynajmniej na tyle, żeby wygrać... – odparł Ezamel i odpalił sobie fajkę. Podał jedną Gor`Khanowi.
    -    Więc musisz być gotowy na pułapki. Konsekwentnie – potrzebujesz więcej niż dwadzieścia tysięcy.
    Ezamel machnął ręką.
    -    Mówiliśmy o tym. Jeśli Nereida nic nie wymyśli – zdam się na Ka i ruszę zgodnie z planem... Dopóki nie zobaczę się z Estelem i nie usłyszę wyniku Nereidy – nic nie ulegnie zmianie.
    -    To dobrze. Plan, którego nie można zmienić to zły plan. – rzekł sentencjonalnie krasnolud i zaciągnął się dymem. Był już wczesny ranek. Fenrir wyłonił się z drzwi komnaty i usiadł przy Ezamelu.

Nereida - 2008-04-11 19:03:59

Nereida powoli przerzucała kolejne karty ksiąg. Szukała wyjścia idealnego z sytuacji i słów które wypowiedziała tym samym zobowiązując się do wyszkolenia kilku młokosów w walce i zorganizowaniu zaopatrzenia. Ezamel chwilowo był dla niej niedostępny a ona sama nie mogła znaleźć wspomnianej komnaty w której magowie rzekomo mieli robić niestworzone rzeczy. Zresztą zawsze twierdziła ze niestworzone rzeczy to tylko kwestia pojmowania. Opasłe tomiska porozkładane były na wielkim stole głównej sali w której nie dawno toczyła się narada i wieczerza z krasnoludami. Wampirzyca podniosła dłonie do twarzy i potarła skronie. Musiała napić się herbaty. czuła ze nadchodzi czas rozwiązania.

Ezamel - 2008-05-26 19:58:53

Ezamel odprowadził Gor`Khana i przywitał się z kilkoma większymi dowódcami i zaczął szukać Nereidy. Znalazł ją w dawnej sali obrad. Wampirzyca otoczona była księgami.
    -    Jak ci idzie? – zapytał nieśmiało wchodząc do środka.

Nereida - 2008-06-09 21:00:47

Blada twarz Nereidy wydawała sie jeszcze bledsza spowita swiatłem łojowej świecy. Podniosła wzrok znad postrzepionych kart starej ksiegi obłozonej w węzową skórę i usmiechneła sie lekko.
-Potrzebuje pracowni. To serum trzeba zaczac wazyc juz by było gotowe na czas.
Przeciagneła się i poklepała krzesło obok siebie.
-Nie wiesz czy wrócił posłaniec z dworku? Miał przywiesc mój kufer z odczynnikami alchemicznymi.

Ezamel - 2008-06-09 21:03:58

-    Pracownia jest pod tobą. Innej nie ma, ale myślałem, że pomieszczenie wielkie jak balowa sala wystarczy. Zwłaszcza, jeśli zamiast balonów i serpentyn są różne alchemiczne badziewia. – Ezamel zmrużył oczy. – Ktoś chciał niedawno wejść, ale go nie wpuszczono. To zdaje się był ten cały posłaniec. Sprowadzić go?

Nereida - 2008-06-09 21:09:30

-jeśli rzyczysz sobie żebym robiła to tutaj oczywiscie nie widze przeszkód tylko nie wiem gdzie podejmiesz gości... w lochach byc może.
Odpowiedziała prostujac sie jak struna na krzesle.
- i pragne Ci przypomniec ze te alchemiczne badziewia byc może przeważą o wyniku wojny która prowadzisz.
Kiedy wspomniał o zatrzymaniu posłanca przewróciła oczami.
- Miło było by gdyby moje rzeczy nie stały przed bramą, byle jaki Jątek nie zrobi z nich urzytku ale wszyszkolony mag... Czy powinnam ci przypominac że masz przeciw siobie całe Imperium?

Ezamel - 2008-06-09 21:13:48

Ezamel uśmiechnął się szeroko.
    -    Oczywiście – pocałował ją w czoło – Imperium już drży na imię Nowej Jerozolimy...
    Po tych słowach wyszedł, by po kilku chwilach wrócić z posłańcem niosącym sporo pakunków.
    -    Połóż tutaj i idź do Zheora. – powiedział do mężczyzny – Coś ci da...

Nereida - 2008-06-09 21:17:49

-Jasne idz a Zehor nakopie Ci do tyłka.
Usmiechneła się lekko  kiedy posłaniec juz wyszedł. Odsuneła powoli krzesło i wstała kładac dłonie na sporym okragłym brzuchu. Ciaza była już mocno zaawansowana i czuła ze rozwiazanie odbedzie się na dniach. Podparłą sie na biodrach i podesżła do kufra otwierajac go machnieciem reki. Z jego wnetrza wyskakiwały pojedynczo menzurki i fiolki.
-Bierzeemy se do działa panie kapitanie.

Ezamel - 2008-06-09 21:27:26

Ezamel czując, że lepiej nie przeszkadzać wyszedł za posłańcem życząc Nereidzie powodzenia. Ruszył w stronę głównego wyjścia i skierował się do namiotów ochotników. Okazało się, że ruszyli sami, bez żadnego konkretnego przywódcy. Ocenił, że ledwo co piętnasty będzie w stanie walczyć z Imperium na ich terenie. Reszta...
    Fenrir także wydawał się być sceptycznie nastawiony do przybyszy. Jedli bezcenne zapasy, czekali tygodnie na nic.
    Liczbę mężczyzn oszacował na pięćdziesiąt tysięcy. Co piętnasty...
    -    Idź po Awangardę. – mruknął do Fenrira.

Nereida - 2008-06-09 22:14:17

Westnchenła i pokiwała rozbawiona głową za zamykajacymi się drzwiami. Kiedy wszytskie szklane naczynka ustawione były w porzadku od najwiekszej do najmniejszej białowłosa wyciagneła z niemałym trudem ksiege która lerzała na samym dnie kufra. Otworzyła na zaznaczonej kiedys stronie.
-Krwawnik, mandragora, kiwat opuncji pył z kolca jednorożca...
czytała powoli składniki by byc bardziej świadomą tego co musi przygotowac kiedy w okolicy ud poczuła ciepło, przełkneła slinę i czytała dalej.
-Ziarno kakaowca, szczypta morskiej soli...
Ciepło w okolicy ud nasilało się, a malenkie krople spływały obficie na podłogę.Kolejny raz przełkneła slinę mówiąc na głos by byc bardziej świadoma sytuacji.
-Odchodzą mi wody...

Ezamel - 2008-06-09 22:21:16

Fenrir ciągnął Zheora za nogawkę. Gdy drow chciał za nim iść wilk trącał go nosem dając znaki.
    -    Że niby jeszcze kto?
    Wilk nie był  w stanie nic powiedzieć, więc patrzył w oczy Zheora z nadzieją, że znajdzie zrozumienie.
    -    Nereida? Awangarda?
    Fenrir zaszczekał i usiadł czekając aż drow zbierze grupę.
    -    Nereido, Ezamel chce, żebyś...
    Urwał w pół słowa, a jego beznamiętny, mechaniczny ton głosu nagle załamał się.
    -    Rodzisz. – stwierdził i pozwolił nawet na drżenie głosu.

Nereida - 2008-06-09 22:24:33

Kiedy zobaczyła minę Zehora zaczeła się śmiac łapiac łapczywie powietrze.
-Nie to tylko próba generalna. Gdzie Ezamel?

Ezamel - 2008-06-09 22:28:39

-    Nie wiem, Fenrir po mnie przyszedł. Zdaje się, że potrzebuje wszystkich przy sobie... Fenrir! Sprowadź pana. – wilk popatrzył na drowa i przekrzywił łeb. Szczeknął wyrażając swoje niezadowolenie i zniknął. – Potrzebujesz czegoś?

Nereida - 2008-06-09 22:32:41

Czuła jak ciepłe krople spływaja jej po kostkach pierwszy skurcz szarpnoł jej drobnym ciałem.
-na poczatek krzesło było by całkiem niezłym pomyszłem.
Usmiechneła się mimo ze na twarzy miała grymas bólu którego nigdy dotad nie doznała. Wydawała sie jnizsza i drobniejsza jakby skurczyła sie w sobie. Na czole wystapiły krople potu. powoli podeszła do długiego stołu kląc po krasnoludzku na czym swiat stoi ze jest tak daleko. Złożyła ksiąkę zaginajac róg strony.

Ezamel - 2008-06-09 22:38:52

Drow natychmiast wypełnił jej prośbę. W tym samym momencie w sali zjawił się Ezamel, wyraźnie naburmuszony.
    -    Co ma znaczyć to wszystko? Posłałem po Awangardę!
Zmierzył wzrokiem Nereidę i Zheora.
    -    Rodzisz. – stwierdził powtarzając ton drowa.

Nereida - 2008-06-09 22:44:23

Stali obok siebie z minami wyraznie przerazonymi. Zlustrowała ich uwąznie obejmujac sie mocno gdysz dopadł ja kolejny skórcz.
-nie przeszkadzaj sobie.
Wyszczerzyła się kiedy ból zelrzał.
-taka jest kolej rzeczy.
Po tych słowach obaj pobledli. Chwile sie zastanawiała ale stwierdziwszy ze jest tu jedynym medykiem i jedyną kobietą zaczeła się śmiac.
-Zehor pomożesz mi czy zemdlejesz? mam wam wyjasnic jak to sie robi?

Ezamel - 2008-06-09 22:48:52

Obaj spojrzeli po sobie. „Nie ma wyjścia” mówili sobie bez słów i zabrali się do pomocy Nereidzie.
Ezamela nie zaskoczyłby szturm miliona nieśmiertelnych, desant na tyłach, atak z powietrza... Ale coś takiego? Powoli docierał do niego fakt, że jego ukochana faktycznie RODZI. Tylko Fenrir siedział niewzruszony.
-    Czego potrzebujesz? – zapytali oboje jednocześnie.

Nereida - 2008-06-11 19:24:34

-akuszerki i medyka... ale patrzę na was i myślę że to raczej mało realne ... który chce być aaaaauuuu
Nie dokończyła gdyż jej ciałem szarpnął potężny skurcz.
-koniec wygłupów przynieście moją torbę ręczniki i wodę...
mruknęła dysząc ciężko. Objęła sie na brzuch.
-niecierpliwy jak tatuś...

www.managerzuzlowy2011.pun.pl www.elitserien.pun.pl www.bringyourownbeer.pun.pl www.zdrowie.pun.pl www.hajtownia.pun.pl